niedziela, 9 listopada 2014

09.11.2014r. 18:26

Przed przeczytaniem tego rozdziału radzę powrócić do poprzedniego, gdyż nie ukrywam zapewne wiele osób dawno nie czytało i nie będziecie wiedzieć o co chodzi.. :) 
Czytasz - komentujesz.. ;) 
___________________________________________________________ 
Rozdział IV
                                                            ***Scarlet***
  Oglądałam niecałe 2 godziny .Poszłam się umyć, po czym położyłam się na łóżko, wzięłam do ręki telefon wraz ze słuchawkami i włączyłam pierwszą piosenkę na mojej playliście. Tego dnia zasnęłam bardzo szybko, bo jeszcze przed 22:00. Rano poszłam umyć zęby, przebrałam się a pod drzwiami od mieszkania ujrzałam kopertę. Wyciągnęłam ją i otworzyłam. W środku był list i... pieniądze. Było tam napisane:
"Nie chcę twoich pieniędzy, które mogą ci się przydać. W pełni cię rozumiem, ale nie mogę ich wziąć. Pomoc w twojej pracy to dla mnie prawdziwa przyjemność. Oddaję ci te 20 złotych do czego dorzucam od siebie kolejne 20, ale obiecaj mi, że nie będziesz chciała ich oddawać. Inaczej będę zmuszony wciskać ci je na siłę, czego na pewno byś nie chciała."
  Wyciągnąwszy z koperty pieniądze poszłam w stronę mojego pokoju, w którym otworzyłam torebkę i wyjęłam z niej portfel. Włożyłam do niego pieniądze i odłożyłam na swoje miejsce. Zadzwoniłam do Matt'a aby mu podziękować. Rozmawialiśmy chwilę po czym zaprosił mnie do swojego mieszkania. Zmieniłam kapcie krówki na czarne trampki i wyszłam. Będąc na drugim piętrze okazało się, że nie wiem dokładniej gdzie on mieszka, bo przecież dzień wcześniej wcisnęłam pierwszy lepszy przycisk i zadzwoniłam. Napisałam sms-a do Matt'a, żeby wyszedł na klatkę schodową. Sądząc po błyskawicznym wyjściu chłopaka z domu sms doszedł szybko. Zaprosił mnie do środka, wiec weszłam i przywitałam się z jego mamą. Miała na imię Bella i wyglądała znajomo. Rozmawiając ze sobą wsłuchiwałam się w jej głos, który też już gdzieś słyszałam. Po krótkiej rozmowie zapytała:
-Słyszałaś o tym wypadku niedaleko naszego bloku? Kierowca potracił jakąś dzie... - urwała zdanie, przypatrując mi się jeszcze bliżej niż wcześniej - To byłaś ty. Prawda? 
-Ch-chyba tak. Nie pamiętam zbyt dużo. Skąd pani wie?
-Byłam przy tym. Jeśli to byłaś ty to wszystko wyjaśnia. Matt, kochanie! Chodź tu na chwilę! - zawołała chłopaka, który robił herbatę - Pamiętasz jak opowiadałam ci wczoraj o tym wypadku? - zapytała kiedy chłopak wszedł do salonu.
-Pamiętam, i co? - zapytał jakby znudzony.
-To była Scarlet
-Co?! I nie powiedziałaś mi tego? - zapytał odwracając głowę w moją stronę. 
-Nie lubię jak ktoś traktuje mnie jak kalekę. Ty zapewne byś to zrobił. - powiedziałam i wzięłam łyk herbaty przyrządzonej przed chwilą przez Matt'a. 
Chłopak zamilkł. Pani Bella zaproponowała babski wypad na spacer. Zgodziłam się, jednak we trójkę wyszliśmy, ponieważ Matt chciał pójść do przyjaciela a miał po drodze. Kiedy byliśmy w bezpiecznej odległości, pani Bella zapytała mnie czy ja i Matt jesteśmy razem.
-Nie - odparłam uśmiechając się - dlaczego pani pyta?
-Widzę, że mu się podobasz i on tobie również. 
-Ja mu się podobam? Znamy się dopiero jeden dzień.
-Ale nie zaprzeczyłaś, że jednak ty coś do niego czujesz. 
Dalej szłyśmy w ciszy, póki nie zauważyłam mojego ulubionego sklepu z ciuchami. 
Nie miałam kasy, dlatego powstrzymałam się od poproszenia o wejście.Pani Bella dobrze wiedziała, że chcę tam wejść. Otworzyła drzwi i wpuściła mnie przed sobą do środka. Popatrzyłam na nią po czym powiedziała, żebym rozejrzała się po sklepie. 
-Ale ja nie mam przy sobie pieniędzy.
-Na  mój koszt. 
-Nie, ja tak nie mogę. 
-Oj proszę, wręcz nalegam. 
Po chwili kłótnia była skończona. Musiałam się zgodzić, bo mogłoby to trwać w nieskończoność. Weszłyśmy wgłąb sklepu. Po krótkiej chwili w koszyku znalazły się tylko koloru miętowego trampki, ponieważ nie chciałam wydawać dużo pieniędzy, które nie są moje. Podeszłyśmy do kasy. Pracowała tam dziewczyna o długich brązowych włosach i oczach tego samego koloru, wyglądająca na 19 lat. Pani Bella zapłaciła za moje zakupy, po czym wyszła a ja, na prośbę kasjerki, stanęłam obok niej. Eleanor obsługiwała innych klientów jednocześnie rozmawiając ze mną. Dowiedziałam się, że ma 18 lat i często zapoznaje się ze swoimi klientami. Szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Wymieniłyśmy się numerami telefonów, po czym wyszłam ze sklepu i zadzwoniłam do Matt'a. 
-Cześć Matt. 
-Cześć - powiedział oschle
-Twoja mama wróciła już do domu?-Tak, już chciała po ciebie iść. Ma wyjść? 
-Tak, nie pamiętam drogi. Powiedz jej, że stoję obok sklepu, w którym zostałam. 
-Ok - rozłączył się. 

-Dzień dobry! - odezwałam się do mamy Matt'a, kiedy po kilku minutach oczekiwania stanęła obok mnie. 
-Cześć Scarlet
-Na co czekamy? Chodźmy już do domu - zaproponowałam. 
Kiedy wróciłyśmy zostałam u Matt'a jeszcze ponad pół godziny i poszłam do swojego mieszkania. Byłam padnięta. Zjadłam przygotowany przeze mnie obiad i położyłam się do łóżka. Obudził mnie dźwięk przychodzącego sms-a.
"Spotkamy się jeszcze dzisiaj?" od Eleanor. Spojrzałam na zegarek, 5 po 17.
"Ok, tylko gdzie? Nie znam za dobrze tej okolicy?" odpisałam jej, po czym odłożyłam telefon i wstałam z łóżka. Napiłam się coli po czym ponownie wzięłam telefon i przeczytałam kolejnego sms-a.
"A wiesz gdzie jest park? Nie wiem na jakiej dokładnie ulicy, ale niedaleko domu, w którym mieszkasz''
Zastanawiałam się skąd ona wie gdzie mieszkam, śledziła mnie czy co?
"Wiem gdzie jest ten park. Skąd wiesz gdzie mieszkam?" 
Po chwili usłyszałam dźwięk z  telefonu. Tym razem  nie był to sms. 
-Halo? - odebrałam 
-Znam Matt'a. Mówił mi, że poznał nową dziewczynę, która wprowadziła się dwa piętra wyżej. Opowiadał jak wyglądasz więc od razu pomyślałam, że o ciebie chodzi, dlatego kazałam ci zostać obok mnie w sklepie. 
-Aha. To jak, spotkamy się w parku? 
-Ok. O której masz czas? 
-O 18:00
-Dobra, to ja kończę.
-Ok, Do zob... - usłyszałam dźwięk, który oznajmił mi, że Eleanor się rozłączyła. 

W salonie na sofie znalazłam paczkę miętowych gum do zucia. Wzięłam dwie ostatniei wyrzuciłam puste opakowanie do kosza. Żeby szybciej zleciał mi czas, chwyciłam książkę i zaczęłam czytać. Kiedy było już za 10 osiemnasta wyszłam z domu. 

-Cześć! - przywitałam się z Eleanor będąc w parku 
-Cześć. Mieszkam niedaleko, może chcesz przejść się kawałek?
-Ok
-Dobra, to po drodze pójdziemy do sklepu. Muszę kupić sobie buty a ty mi je pomożesz wybrać. Nigdy nie mogę się zdecydować. 

-Usiądź na sofie. Chcesz coś do picia? - zapytała, kiedy byłyśmy już u niej w domu. 
-Poproszę MENU 
-Niestety jeszcze nie jest dopracowane. 
-W takim razie co ma mi pani do zaoferowania? 
-Polecam nasz specjał, sok pomarańczowy
-Hmm... W takim razie poproszę sok pomarańczowy. 
-Przepraszam, ale niestety właśnie się skończył.
-Naprawdę? 
-Nie. - zaczęła się śmiać - Zaraz wracam. 
Po chwili wróciła z dwiema szklankami soku pomarańczowego. 
-Gdzie jest toaleta? - zapytałam kiedy mój pęcherz był już pełny.
-Tam - powiedziała wskazując palcem ciemnobrązowe drzwi
-Zaraz wracam
                                                              ***Eleanor***
Chyba będziemy przyjaciółkami, ale kto wie? 
-Scarlet, nie szukasz może pracy? - zapytałam od razu po jej wyjściu z toalety.
-No przydałaby się jakaś. Dlaczego pytasz? 
-Często dostaję wiadomości od wielu ludzi, w których proszą o znalezienie pracownika. Nie usuwałam ich, bo wiedziałam, że znajdzie się ktoś kto będzie zainteresowany. Możesz wybrać coś dla siebie.
-Ok, Posłucham - czytając jej oferty pracy zdałam sobie sprawę, że jest tego naprawdę dużo. Kiedy przeczytałam nowego sms-a, w którym było napisane, że potrzebują kelnerkę na wesela, Scarlet zgodziła się. Siedziałyśmy u mnie jeszcze kilka godzin, bawiąc się jak dzieci w modelki. Ubierałyśmy się w moje ciuchy i oceniałyśmy się nawzajem. 
                                                              ***Scarlet*** 
Do domu wróciłam przed 21:00. Wykąpałam się, ubrałam w pidżamę i połozyłam do łóżka. Po chwili dostałam sms-a od Matt'a.
"Śpisz?"
"Śpię" - odpisałam mu.
"Aha, to nie przeszkadzam. Dobranoc słońce"

-I jak się spało? - obudził mnie Matt następnego dnia dzwoniąc o 8 nad ranem. 
-Szczerze?
-Szczerze.
-Obudziłeś mnie. A miałam ładny sen. Jestem zła!
-Przepraszam, Co ci się śniło?
-Nie ważne. Może kiedyś się dowiesz. Teraz nie mam humoru. Pa - rozłączyłam się.
Wstałam, po czym zdałam sobie sprawę, że ciągle chce mi się spać, więc położyłam się. Słyszę pukanie. Po chwili drzwi w moim pokoju otworzyły się.
-Matt! Wyjdź - krzyknęłam rzucając w niego poduszką.
-Nie wyjdę! - po tych słowach usiadł na moim łóżku.
Zakryłam się kołdrą i nie odzywałam się do niego.
-Nie wyjdę stąd póki ty nie wyjdziesz spod kołdry.
-Czy to szantaż? - zapytałam
-Uznajmy, że tak.
-Wyszłam - odkryłam głowę - teraz twoja kolej
-Miałaś wyjść
-Nie dasz mi spokoju?
-Nie
-Znamy się dopiero 2 dni a ty już mnie wkurzasz. 
-A szkoda.
-No. A teraz wyjdź! Chcę się przebrać, a nie chcę, żebyś mnie widział w takim stanie.
-Ok, ale ubierz się a nie śpij.
-Obiecuję. 
-Wierzę ci na słowo.
Ubrałam się i weszłam do salonu. Nie wiem po co skoro stamtąd udałam się do kuchni zrobić sobie śniadanie.
Matt pukał do drzwi.
-Chcesz się gdzieś przejść? - zapytał kiedy wpuściłam go do mieszkania. 
-Zależy gdzie.
-Zobaczysz. Tylko będę musiał się przebrać. Poczekaj na mnie chwilkę.

-Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam kiedy byliśmy już w drodze
-Oj, zobaczysz.
Starałam się zapamiętać drogę, ponieważ nie lubię, gdy ktoś mi mówi gdzie mam iść. 
-To tu - wskazał palcem budynek stojący przed nami. 
-Restauracja? 
-Nie podoba ci się? 
-Podoba, ale wiesz, nie mam pieniędzy.
-Wiem. Nie szkodzi. Zapłacę za ciebie. 
-Jesteś pewny?
-Tak, jestem pewny. 
Weszliśmy do środka. 
-Wybierz sobie coś z MENU. - powiedział kiedy siedzieliśmy przy stole. 
-To ja wezmę sałatkę z pieczonego mięsa strusiego.
-Ok. Poproszę dwie sałatki z pieczonego mięsa strusiego- mówił do kelnera, który właśnie podszedł.
-Wino do tego? - Matt spojrzał na mnie  na co pokiwałam przecząco głową
-Nie dziękuje. - kelner odszedł.
-Gdyby nie to, że obudziłeś mnie dziś wcześnie rano podobałoby mi się to. - żartowałam sobie.
-Przepraszam, myślałem, że nie będziesz spać. Następnym razem uprzedzę cię przed niespodzianką.  - zaczęłam się śmiać. 
Kelner przyniósł nam nasze zamówione dania Matt zjadł swoje szybko, natomiast ja robiłam to powoli. 
-Fajnie było, ale nie za bardzo lubię chodzić do restauracji - powiedziałam, kiedy byliśmy już w drodze do domu.
-Ok, następnym razem nie będę cię zabierał do restauracji.
-To będzie jakiś następny raz?
-Może...
Po chwili od zakończenia naszej rozmowy dostałam wiadomość. Tym razem od Nathana. 
"Jesteś w domu?" 
"Już wracam"  odpisałam. 
-Cześć - przywitałam się z nim stojąc przed blokiem - Nathan, poznaj Matt'a. 
Weszliśmy wszyscy do domu.
-Więc mówisz, że byliście w restauracji? - zapytał Nathan
-No, byliśmy, a co? Zazdrościsz? - zapytałam uśmiechając się. 
-Czego? Nienawidzę restauracji. 
-Hej! Są przecież wakacje! Możemy gdzieś pojechać we trójkę. -zmieniłam gwałtownie temat.
-Może nad morze? - zapytał Matt.
-Ja tam wolę góry. - odparł Nathan
-A my wolimy morze. Przegłoswane! - krzyknęłam z radością. - Jest taka piękna pogoda. Może się w końcu opalę!
-Jak wolisz - powiedział Nathan
-Moja kuzynka mieszka w Gdańsku. Zapytam ją może pozwoli nam przenocować kilka dni u siebie - zaproponował Matt.
-No dobrze, ale czym pojedziemy? 
-Mam samochód
-Świetnie! - krzyknęłam

"Drogi pamiętniku, dzisiaj z Nathanem i Matt'em zorganizowaliśmy wyjazd 3. sierpnia nad morze.Wszystko mamy zaplanowane. Matt będzie prowadził samochód a spać będziemy u jego kuzynki. Wpadłam na pomysł, żeby Eleanor pojechała z nami. Wczoraj ja poznałam. Byłam u niej w domu i czytała mi oferty pracy.. Wybrałam bycie kelnerką na weselach. Jeśli mnie przyjmą to będę dobrze zarabiać i może w końcu będę mogła sobie pozwolić na kupno ubrań za własne pieniądze." tak wyglądał mój nowy wpis w zeszycie, który nazywam pamiętnikiem. Ponieważ był już wieczór a ja byłam strasznie zmęczona, przebrałam się w pidżamę i położyłam się do łóżka. Zadziwiająco zasnęłam. 
_______________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i że doceniacie mój wysiłek, ponieważ pisałam go 2 godziny! Oczywiście czekam na wasze komentarze.. :) Przypominam o wysyłaniu piosenek. Jeśli wyślecie mi taką, która mi się spodoba, dodam ją na playlistę. :)  
                                                    

środa, 16 lipca 2014

16.07.2014.

Wiem, że dosyć dawno miałam wstawić ten rozdział, ale od razu mówię, że jest on dłuższy i kolejne będą podobnej długości więc uprzedzam, żeby nie było zdziwień. :)
Pamiętaj:
Czytasz - komentujesz :)

_____________________________________________________________________
                                                          ***Scarlet***
... światło oznajmiające kierowcom czy mogą już jechać zmieniło kolor na... zielony. To było właśnie moje szczęście. Tylko ja o tym nie wiedziałam, bo byłam zapatrzona w ulicę a w uszach miałam słuchawki i kompletnie nic nie słyszałam. Po chwili usłyszałam tylko pisk opon. Ocknęłam się dosyć szybko, ale leżąc na ulicy. Przede mną widziałam sporą gromadkę ludzi, w tym jednego pana rozmawiającego przez telefon. Był to właśnie kierowca srebrnego Peugeota, który mnie potrącił. Pewna kobieta mnie o tym poinformowała. Okazało się, że wzywał pogotowie.  
     W szpitalu odetchnęłam z ulgą kiedy usłyszałam od lekarza, że nic poważnego mi się nie stało. Sprawca wypadku przepraszał mnie bardzo za to co się wydarzyło i tłumaczył się, że mnie nie zauważył. Po chwili w szpitalu zjawiła się policja. Chcieli zabrać nas na posterunek ale zanim to zrobili moja matka przyjechała po mnie, ponieważ jeszcze nie jestem pełnoletnia. Nie wierzyłam własnym oczom kiedy ją zobaczyłam. Przyjechała specjalnie po mnie. Dopiero później kiedy powiedziałam jej, że muszę jechać na posterunek policji dowiedziałam się, że była tam tylko, dlatego że dzwonili do niej ze szpitala. Wypisali mnie i razem z panem, który przed chwilą mnie przepraszał pojechaliśmy na komendę gdzie wszystko wyjaśniliśmy z policjantem, który był bardzo wyrozumiały. Krótko mówiąc, upiekło nam się.
     Zadzwoniłam do mojej pracodawczyni i wyjaśniłam jej, dlaczego tego dnia nie mogłam roznosić ulotek po czym powiedziała mi, że współczuję i że mogę przyjść kiedy chcę. Powiedziałam, że mogę nawet zaraz, ponieważ nie mam nic innego do roboty. Zgodziła się. Niestety przez ten wypadek miałam brudne ciuchy. Wróciłam do domu i się przebrałam. Wychodząc modliłam się, aby nic mi się nie stało. Nagle przypomniałam sobie, że nie zamknęłam mieszkania i nie wzięłam klucza. Zauważyłam, że drzwi wejściowe jeszcze dokładnie się nie zamknęły , więc miałam nadzieję, że dobiegnę, ale jak to mówią "Nadzieja matką głupich".
Wybrałam przypadkowy numerek na domofonie i zadzwoniłam. Odezwała się kobieta.

-Słucham? 
-Przepraszam, ale zostawiłam swój klucz w mieszkaniu a drzwi mi się zamknęły.  Czy mogłaby pani mi otworzyć?
-Może pani chwilkę poczekać? Za chwileczkę mój syn będzie wychodził to panią wpuści. 
-Dobrze, dziękuję. Odeszłam krok od drzwi zastanawiając się dlaczego mi nie otworzyła i czekałam aż jej syn wyjdzie. Po chwili drzwi otworzyły się a ja moim oczom nie mogłam uwierzyć. Zobaczyłam wysokiego, przystojnego chłopaka o brązowych oczach i ciemnych włosach. 
Kiedy zapytał mnie czemu tak sama stałam ujrzałam te jego proste jakby wybielane zęby i jasnego koloru usta. 
-Czekałam aż wyjdziesz, bo zostawiłam w mieszkaniu klucze i nie mogłam wejść - odpowiedziałam
-Skąd wiedziałaś, że wyjdę?
-Kiedy zadzwoniłam do domofonu odezwała się twoja mama mówiąc, że zaraz wyjdziesz to otworzysz. 
-Nie rozumiem. Nie mogła tak po prostu wcisnąć tego cholernego guzika, żeby otworzyć ci drzwi? Szybciej byśmy się poznali. Miło mi Matt jestem. 
-Scarlet. Miło mi niezmiernie ale muszę przeprosić twoją jakże miłą aczkolwiek przystojną osobę, ale spieszę się do pracy. Mam nadzieję, że może jeszcze nadarzy się okazja wyjścia gdzieś razem - sama się zdziwiłam, że odważyłam się powiedzieć coś takiego.
-Z miłą chęcią wyskoczę gdzieś z panną. Zostawi mi pani swój numer telefonu?
-Dobrze panie Matt. Pozwoli mi pan pójść najpierw po klucze? 
-Tak pozwolę o ile mogę iść z panią. Ty już wiesz gdzie ja mieszkam. Czas na rewanż. 
-Dobra, chodź. 
Weszliśmy do domu tylko, dlatego że Matt trzymał drzwi jakby wiedział, że będę tu stała bez klucza. 
-Jedziemy windą? 
-Jak chcesz to jedź. Ja nigdy nie wsiądę do tej morderczej maszyny - zaśmiał się - No co? Na prawdę. Ja nie wsiądę do windy. Boję się, ze się zatrzyma i nie będziemy mogli wyjść.
-To będziemy robić coś innego.
-Co masz na myśli?
-Ty już dobrze wiesz co - zaczęliśmy się śmiać - Na którym piętrze mieszkasz? 
-Na czwartym. Mieszkanie numer 11.
-Ok.
Szłam, a raczej biegłam po schodach, żeby być szybciej od Matta, choć było to niemożliwe. 
Kiedy w końcu dobiegłam na czwarte piętro zobaczyłam go. Stał oparty bokiem o drzwi do mojego mieszkania, skierowany w moją stronę. Patrzył na mnie tym powalającym spojrzeniem. Wyglądał tak... Porywająco. W życiu nie widziałam przystojniejszego faceta. 
-No, no. Szybko wchodzisz po tych schodach. 
-Wiem - podeszłam bliżej drzwi chcąc wejść do mieszkania. 
Najwidoczniej nie ciągnęło go, żeby się odsunąć. 
-Byłbyś łaskaw wpuścić mnie do mojego mieszkania?
-Najpierw podaj mi swój numer - powiedział stanowczo z szyderczym uśmiechem. 
Jejuu.. Nie sądziłam, że mogę zakochać się w kimś kogo znam od ledwie pięciu minut. Był taki przystojny. 
-Podam ci jak wezmę klucz. Już ci to mówiłam. 
-Nie wierzę ci. 
-Uwierz...
-Ale na prawdę mogę ci zaufać? - Zapytał gładząc kosmyk moich włosów.
-Oczywiście, ja nie potrafię kłamać - wydawało mi się, że chciał mnie pocałować
-Wierzę ci na słowo - powiedział po czym odsunął się od drzwi.
Od dawna nikt oprócz Nathana nie był dla mnie taki miły.
     Poszłam po klucze, których szukałam przez ponad minutę. Kiedy wyszłam z mieszkania rozczarowałam się na Matt'cie. Nie było go. Pospiesznie zamknęłam drzwi i zbiegłam na dół pełna nadziei, ze on tam będzie. Przez okno w drzwiach nie było go widać. 
-No pięknie Scarlet. Znów zakochałaś się w kimś takim - myślałam. Otworzyłam drzwi i poszłam w stronę domu mojej pracodawczyni. Po chwili w okolicach moich oczu poczułam ciepłe dłonie. 
-Przestań! Nie mam humoru - myślałam, że to Nathan, bo on zawsze mi tak robił i on też ma ciepłe dłonie - Nathan!
-Nathan? Zdradzasz mnie maleńka? - Zaczął się śmiać - dlaczego nie masz humoru? 
-Matt! - stanęliśmy na chwilkę - dalej chcesz...
-No oczywiście! - nie pozwolił mi dokończyć
-Pisz! - Podałam mu numer 
-Dzięki - odeszłam od niego nic nie mówiąc po czym podbiegł do mnie - więc, gdzie idziemy? 
-Ja idę do pracy. I tak już jestem spóźniona. 
-A mogę ci pomóc? 
-No mógłbyś. O ile się nie mylę to też gdzieś wychodziłeś, prawda?
-No tak, do kumpla. On może poczekać. Tak pięknej pani się nie odmawia. 
-I właśnie w tym tkwi problem, bo ja ci nic nie proponowałam, więc nie masz mi czego odmawiać.
-Ale tak fajniej brzmi - zaczęliśmy się śmiać.
-No dobra. Możesz mi pomóc. Dostaniesz dwie dychy.
-Za co? 
Za pomoc? Gdybym była sama dostałabym 40 zł. Jak jestem z tobą bierzemy po połowie - boże, brzmiało to jakbym nie chciała, żeby mi pomagał
-Ja nie potrzebuję twoich pieniędzy! Tylko ci pomogę. 
-Nie! Ja nie jestem taka! Nie umiem nie zapłacić komuś za pomoc w mojej pracy! Ale iść ze mną możesz. 
Kierując się w stronę domu mojej pracodawczyni pani Alice poznawaliśmy się coraz bardziej. 
-Ile masz lat? - Zapytałam z ciekawością 
-19, a ty?
-17 
-I mieszkasz sama?! 
-Tak. 
-To tym bardziej muszę zostawić ci te pieniądze. I jeszcze mogę dołożyć jak będziesz potrzebować - był taki nachalny 
-Nie! Już ci mówiłam!
-Dobra, jak sobie chcesz. 
Dalej szliśmy w ciszy. Będąc niedaleko domu mojej pracodawczyni wskazałam go palcem.
     Zapukałam do jej drzwi. Otworzyła w mgnieniu oka. Przedstawiłam jej Matt'a i powiedziałam, że będzie mi pomagał w roznoszeniu. Dała nam ulotki podzielone mniej więcej na pół. Chciałam, żebyśmy się rozdzielili, ale widocznie on tego nie chciał.
     Stojąc przed najbliższym blokiem wcisnęłam numerek 1 na domofonie.
Otworzyła nam sympatyczny pan. Ulotki powrzucaliśmy do skrzynek pocztowych i tak samo było z resztą domów. W końcu nadszedł czas pójścia po pieniądze. Będąc u pani Alice na jej twarzy ujrzałam zdziwienie. Prawdopodobnie nie sądziła, że tak szybko nam pójdzie. Najpierw mi dała pieniądze a później Matt'owi.Pożegnaliśmy się z nią i wróciliśmy do domu. Po drodze rozmawialiśmy śmiejąc się co drugie słowo.
Kiedy doszliśmy do domu musieliśmy się rozstać, ponieważ Matt mieszka na drugim piętrze. Wiedział, że nie wsiądę do windy, więc poszedł za mną po schodach. Kiedy Byliśmy już prawie na piętrze, na którym znajduje się mieszkanie Matt'a pożegnaliśmy się i powędrowałam wyżej. 
     Od razu poszłam do swojego pokoju, w którym z szuflady wyjęłam pamiętnik:
"Dzisiaj poznałam świetnego chłopaka. Kiedy go ujrzałam po raz pierwszy, myślałam, że umrę. On jest taki przystojny. Normalnie ideał chłopaka. Aha... Miałam dzisiaj wypadek, ale nie będę się rozpisywać. Po prostu potrącił mnie samochód. Mam szczęście, bo nic mi się nie stało a do tego poznałam nowego chłopaka."
     Poszłam do salonu, aby po tym całym męczącym dniu choć chwilę odpocząć.
_____________________________________________________________________
To się rozpisałam. :)
Mam nadzieję, że nie popełniam już takich błędów i na koniec chciałabym jeszcze podziękować kilku osobom: Gisa Marii, Domi, TMI i jednemu z anonimów. :) on/ona wie. :) (bynajmniej mam nadzieję)

czwartek, 3 lipca 2014

03.07.2014.

Przedwczoraj rozdział się nie pojawił ponieważ nie miałam czasu a wczoraj źle się czułam i jeszcze byłam u kuzynek.
Więc jutro jest szansa, że pojawią się dwa. :)


Czytasz - komentujesz ;**
_____________________________________________________________________
Rozdział II 
                                                 ***Scarlet***    
'Muszę się z nim umówić, żeby wszystko obgadać' - myślałam.
Wyciągnęłam telefon i wpisałam jego numer. Znałam go na pamięć. 
Gdy zadzwoniłam odezwała się sekretarka więc napisałam do niego sms-a :
" Spotkajmy się dzisiaj w parku o 17:00. Tam gdzie zawsze. Musimy porozmawiać. "
Odpisał mi dopiero po kilku godzinach : 
" Ok. Ja też muszę ci coś powiedzieć " 
Po przeczytaniu sms-a spojrzałam na zegarek w telefonie. Zostały mi 43 minuty.
Poszłam się przebrać. Miałam zamiar już umyć zęby, ponieważ zawsze przed wyjściem myję ale poczułam głód, więc poszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki. Nigdy z tego nie wyrosnę. Zjadłam i spojrzałam na zegarek. Zostało mi 19 minut, więc poszłam umyć zęby. Zajęło mi to 4 minuty. Uznałam, ze wyjdę wcześniej to chwilę poczekam na niego. Kiedy doszłam do parku usiadłam na ławce. Czekałam na Nathana przez 4 minuty. Gdy go zobaczyłam podeszłam do niego.

- Cześć ! Wiesz.. Muszę ci coś powiedzieć..
- No wiem.. Ja też muszę ale ty pierwsza. 
-Więc.. Głupio mi się przyznać ale miałeś rację. Nie powinnam wtrącać się w wasze sprawy. To twoje życie i nie będę ci go zmieniać. 
-Ja właśnie chciałem ci powiedzieć, że ty miałaś racje. Zorientowałem się dziś jak znów byliśmy na " spacerze ".. Wchodząc do czwartego sklepu przypomniałem sobie twoje słowa.. Przepraszam, że wtedy cie nie posłuchałem. Teraz tego żałuję - po tych słowach uściskał mnie.
Nie miałam sił aby wykrztusić z siebie choćby jedno słowo. Nie wiem dlaczego. Po prostu nie spodziewałam się tego, że przyzna mi rację. Kiedy mnie puścił poszliśmy do kawiarni znajdującej się niedaleko parku. Często tam chodziliśmy. To przez niego zaczęłam pić kawę. Siedzieliśmy kilka godzin pijąc i rozmawiając. Aż w końcu nadszedł czas powrotu. Nathan zaproponował, odprowadzenie mnie do domu przez co przypomniałam sobie, że miałam mu powiedzieć, ze się wyprowadziłam.
- A no właśnie. Musiałam się wyprowadzić. Matka znalazła w internecie ogłoszenie.
- No co ty !? Naprawdę ? 
- Tak. Może chcesz zobaczyć moje nowe mieszkanie ? 
- No dobra. A daleko to ?
- Nie ale jeśli nie chce ci się iść możemy pojechać autobusem. :D

- Nie mogę iść. 
Idąc powiedział, żebym opisała mój pokój, więc próbowałam, ale nie potrafiłam. Powiedziałam mu, że zaraz zobaczy więc nie będę się wysilać. Kiedy byliśmy już prawie przed domem pokazałam palcem który to. 
Weszliśmy. Pierwsze co zobaczył to salon. Później zaprowadziłam go do kuchni. Potem do łazienki a mój pokój zostawiłam na sam koniec. Mieszkanie osobiście spodobało się Nathanowi, który musiał iść już do domu. Zaproponowałam odprowadzenie go do domu. Kiedy wróciłam do swojego usiadłam przy biurku z moim nowym pokoju i wyjęłam z walizki pamiętnik. Tak, piszę pamiętnik.. Wiem, że może jestem na to za stara ale komuś ( a raczej czemuś ) muszę się.. Wygadać ? Więc.. Wzięłam długopis i zaczęłam pisać : 
 " Wczoraj pokłóciłam się z Nathanem o to, ze jego dziewczyna, a teraz była dziewczyna wykorzystuje go. Dopiero dzisiaj przyznał mi rację i przeprosił mnie kiedy ja zrobiłam to samo. 
Siedzę w moim nowym domu. Bardzo mi się podoba, ale dlaczego ? Dlaczego moja matka jest taka okrutna ? Może nie jestem jej dzieckiem ? Albo gumka pękła ? Sądząc po niej zapewne to drugie. Tak wiem. To moja matka ale innego zdania o niej nie mam. "
Kiedy skończyłam pisać włożyłam pamiętnik do szuflady w moim nowym biurku. 
Popatrzyłam na zegarek, była 21:46.
Położyłam się, bo byłam strasznie zmęczona a następnego dnia musiałam wstać do pracy. Tak miałam pracę jak i mało pieniędzy, bo skąd miałam je mieć ? Była to praca chyba dość popularna w Polsce. Rozdawanie ulotek. Zarabiam 40 zł za godzinę. Chodzę jak najczęściej można. Trzeba sobie jakoś radzić. 
Następnego dnia wstałam o 8: 13. Ubrałam się, zjadałam śniadanie i umyłam zęby. To wszystko zajęło mi łącznie 31 minut. Czyli była już 8:44. Wychodziłam z domu o 10:55.
Więc zostały mi jeszcze ponad 2 godziny do wyjścia.
Poszłam do salonu i włączyłam sobie telewizor. Oglądałam tylko niecałe 30 minut, ponieważ od samego początku nie było co oglądać. Lubię czytać więc chwyciłam po książkę stojącą na półce w moim pokoju. " Milioner z Teksasu " -  tak nazywała się ta książka. Czytałam ją już 3 raz ale tylko dlatego, że brakło mi książek. Chciałam ją dokończyć. Przeczytałam ją w 19 minut. Więc zostało mi jeszcze 26 minut do wyjścia. ustawiłam sobie budzik na 10:50, ponieważ chciałam się przespać chwilę. Kiedy w końcu się obudziłam ubrałam buty, włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam piosenkę najgłośniej i wyszłam. Kiedy przechodziłam przez pasy jako jedyna z przechodniów...

____________________________________________________________________
Sorry, że nudny dosyć ale nie miałam pomysłu.
Rozumiem, że wielu osobom się pewnie nie chciało czytać ale no cóż. Chciałam dzisiaj dodać kolejny rozdział ale nie miałam pomysłu.. : / 
Kolejny będzie na pewno ciekawszy.
Następny za 3 komentarze.. ;)

poniedziałek, 30 czerwca 2014

30.06.2014

Hej..
Przepraszam, ze do tej pory drugi rozdział się nie pojawił ale kuzynka przyjechała do mnie na kilka dni i nie miałam czasu pisać a jeszcze muszę się uczyć grać.. :/ Więc..

Postaram się jeszcze dzisiaj napisać kolejny rozdział.. Już mam trochę na niego pomysł a jeśli dzisiaj się nie pojawi to jutro na pewno.. ;**
Dziękuję wam za motywujące komentarze a także za drobne sugestie dotyczące tego jak piszę.. :)

wtorek, 24 czerwca 2014

24.06.2014 wtorek
Czytasz - komentujesz
                         *** Scarlet***
Rozdział I
Przez kilka miesięcy miałam czas aby zauważyć, że cały świat staje przeciwko mnie. Matka każe się wyprowadzić, ojca nie znam, ludzie, których kiedyś nazywałam swoimi przyjaciółmi odwrócili się i drwią ze mnie. Oprócz jednej osoby. Był to Nathan. Mój przyjaciel, który zawsze miał czas aby pomóc, aby porozmawiać, pocieszyć. Wiedziałam, że mogę na nim polegać. Przy nim wszystkie strachy mijały. Ale nie zawsze.
Pewnego dnia spotkaliśmy się. Przyszedł ze swoją nowa dziewczyną. Z początku uznałam, że jest dosyć fajna ale od kiedy poszliśmy na spacer uważam inaczej.
Chodziliśmy po mieście. Po chwili Kate ( bo tak miała na imię jego dziewczyna ) wypatrzyła " piękną " torebkę. Wymusiła od Nathana Pieniądze na nią i kupiła. Później jeszcze kilka ciuchów. Tsaa.. Kilka.. Chyba kilka toreb ciuchów. Kate weszła do następnego sklepu a ja z Nathanem zostaliśmy przed nim. Tłumaczyłam mu, że ona leci na jego kasę, nie na niego. Ale on nie słuchał.
- Jak mi nie wierzysz to trudno. Ale zobaczysz, że jeszcze pożałujesz tego, że z nią jesteś - zapewniałam go jakbym była w tym doświadczona.
- No może pożałuję. I co ? To jest moje życie i nikt nie ma prawa go zmieniać. To dotyczy także ciebie !
- Ja chcę dla ciebie jak najlepiej ale widzę, że ty tego nie chcesz.
Po tych słowach Nathan wszedł do sklepu po Kate a ja udałam się w stronę mojego domu. Idąc myślałam o tym co przed chwilą zaszło. Łzy spływały mi po policzkach i nie miałam sił aby je otrzeć.
Doszłam do domu i zastałam w nim moją matkę Było to dziwne, ponieważ o tej porze gdzieś jest. Nigdy nie mówiła mi gdzie. Bez przywitania poszłam do mojego pokoju, w którym zobaczyłam walizkę. Matka szła za mną.
- Pakuj się ! - powiedziała po czym lekko się uśmiechnęła
- Po co ?
Po tych słowach mam poszła do swojego pokoju po laptopa. Przyniosła go i pokazała mi ogłoszenie. ' Super.. Muszę się wyprowadzić'
- Czemu ty mi to robisz !? Wyjdź z mojego pokoju !! - krzyknęłam a matka dalej tam stała - wyjdź i nie odzywaj się do mnie !! - mówiłam zalana łzami po czym wypchnęłam matkę z pokoju i zamknęłam drzwi.
Usiadłam na fotelu i zaczęłam płakać.
' Dlaczego ludzie są tacy okrutni !? Ile jeszcze muszę cierpieć !? Czy w życiu spotka mnie coś dobrego choć raz !? Powoli zaczynam tracić wszystko ! Na tym cholernym świecie jestem tylko przez przypadek.' - w tej chwili myślałam o samobójstwie ale stwierdziłam, że jeszcze jestem za młoda a może jeszcze wszystko się poukłada.
Kiedy trochę się uspokoiłam zaczęłam się pakować, ponieważ nie chciałam dłużej żyć z kimś kto mnie nie chce. Po wyciągnięciu ciuchów uznałam, że ta walizka będzie za mała. Ale to był najmniejszy problem jaki miałam. Spakowałam tylko wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, ponieważ uznałam, że lepiej będzie resztę wziąć następnego dnia i poszłam spać.
Następnego ranka o 6:48 wstałam z łóżka. Kompletnie zapomniałam o przeprowadzce ale kiedy moim oczom ukazała się walizka uświadomiłam sobie, ze to już dziś.
' Nathan o tym nie wiedział, bo skąd ? Z resztą i tak pewnie go to nie obchodzi ' myślałam, przez co po policzku spłynęła mi łza, która szybko otarłam.Ubrałam się i zaczęłam pakować. A raczej kończyłam. Gdy już to zrobiłam poszłam do matki, która odwiozła mnie do mojego nowego mieszkania. Nie wierzyłam własnym oczom, gdy zobaczyłam salon z jadalnią, który był ładniejszy niż na zdjęciach w ogłoszeniu. Potem od razu pobiegłam do mojego pokoju. On także był ładniejszy niż w ogłoszeniu.

Po obejrzeniu wszystkich pomieszczeń miałam zamiar zadzwonić do Nathana aby przyszedł zobaczyć moje nowe mieszkanie ale przypomniałam sobie, że się pokłóciliśmy. To teraz nie mam nikogo. Co ja zrobiłam !?
__________________________________________________
Następny rozdział za 3 komentarze.. xDD

Bohaterowie

Scarlet - siedemnastoletnia blondynka średniego wzrostu o niebieskich oczach.Szczupła, inteligentna, szczera, nieśmiała, miła. 
Nathan - ma 18 lat, brązowe włosy, niebieskie oczy. Wysoki, miły, nieśmiały, inteligentny, kochany, przystojny. Jego rodzice są bogaci przez co chłopak uważany jest za rozpieszczonego. 

Matt - wysoki, przystojny, brązowooki, dziewiętnastoletni brunet. Kochany, opiekuńczy, miły, inteligentny a zarazem podstępny. Interesuje się motoryzacją, dlatego kupił sobie motocykl. Jego wadą jest palenie papierosów.

Bella - 39 letnia matka Matta o krótkich brązowych włosach przefarbowanych na czarno, niebieskich oczach, i ślicznym, szerokim uśmiechu. Jej mąż zginął w wypadku samochodowym i sama wychowuje syna. 

Eleanor - 18 letnia szatynka o brązowych oczach i niskim wzroście. Jest bardzo inteligentna, zabawna, miła, szczera i wierna.